cień srogiej zimy, zawieruchy,
spytałem siebie, mówiąc cicho,
czy pora trzepać już poduchy?
Gdy łoże śniegiem zasypane,
gdy kołdra kurczy się w od mrozu,
ja stoję w zaspie i narzekam,
nie wypatruję już wąwozu.
Bo widzę piękne lecz odległe,
krainy ciepłe i odludne,
Nie widzę szansy na kochanie,
Lub szanse moje są już złudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz